Husitky na Baltu
wernisaż: 18 grudnia, godz. 18.00
Artyści: Adrian Altman, Veronika Čechmánková, Barbora Kleinhamplová, Eliška Konečná, Kateřina Konvalinová, Marie Lukáčová, Jan Matýsek, Michael Nosek, Kateřina Olivová, Lucia Sceranková, Linda Wrong Kurator: Piotr Sikora
Wystawa bierze swój tytuł od historycznych wydarzeń mających miejsce w roku 1433 na terenach rządzonego przez Krzyżaków Pomorza. Z rozpalonych husycką herezją Czech wyprawiono wtedy armię nazwaną Sierotkami, która wspomóc miała króla Jagiełłę w walce z Krzyżackim zakonem rycerskim. Czesi siejąc pożogę dotarli aż do Gdańska, spalili klasztor w Oliwie i - pomimo że był już wrzesień - radośnie kąpali się w płytkich wodach Bałtyku. Była to jedna z najznamienitszych wypraw wojennych w historii naszych południowych sąsiadów, stanowiąca inspiracje dla licznych obrazów i utworów powstającego w dziewiętnastym wieku mitu narodowego.
Dzisiaj czytam historię o “czeskiej” wyprawie nad “polskie” morze przez pryzmat facebookowej grupy Chceme moře místo Polska! (Chcemy morze zamiast Polski), gdzie plany ekspansji terytorialnej - główne w celach turystycznych - łączą się z czarnymi scenariuszami katastrofy klimatycznej. Wizja plaży pod Śnieżką i wyśnionego dostępu do morza jest odświeżająca zwłąszcza w kontekście przynudnawych sąsiedzkich stereotypów. Temat podnoszenia się wód Bałtyku pojawił się również podczas współkuratorowanego przeze mnie festiwalu NARRACJE 12 Gdańsk 2081. Kongres Futurologiczny, na którym oglądać można było sporą reprezentacje czeskich artystek i artystów. Ich sztukę prezentujemy również na tejże ekspozycji - przypadek? Nie sądzę!
Wystawa jest przeglądem dziesięciu postaw z czeskiej sceny artystycznej. Dla wielu z nich (ale nie wszystkich) wspólnym mianownikiem stał się motyw wody; tak płynnej i trudnej do ujęcia jak tylko to możliwe. Powraca ona w poszczególnych realizacjach stając się tłem akcji, uosabiając proces leczenia albo zgoła na odwrót będąc źródłem halucynogennych doznań. Jej nadmiar - rosnący poziom mórz i i oceanów - i niedobór zarazem, sprawia że stała się ona nie tyle groźbą futurystycznych katastrof co metaforą przemiany.
Polska Czechofilia? Chyba turowska depresja. Państwo od morza do morza albo najlepiej państwo przez morze przykryte Chceme more misto Polska (i plaży pod Śnieżką) egzotyka przez małe e pisana, wpisana w nasz środkowoeuropejski tygielek kumoterskie mrugnięcie z nad piwka bardziej wymowne niż niejedna ratyfikowana umowa Polacy znowu w Pradze Husytki nad Bałtykiem
|